piątek, 16 lutego 2018

Recenzja "Deadman Wonderland"

Rodzaj produkcji: seria TV 
Rok wydania: 2011
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
    デッドマン・ワンダーランド
Tytuły powiązane:
    Deadman Wonderland (manga)
    Deadman Wonderland OAV
Gatunki: Dramat, Kryminały/zagadki/tajemnice, Science-fiction
Tagi: Postaci: Przestępcy; Rating: Przemoc; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Japonia; Czas: Przyszłość (postapokaliptyczna); Inne: Supermoce

Recenzja
Igarashi Ganta to zwyczajny gimnazjalista. Jego życie to sszkoła, lekcje, kumple, przerwy śniadaniowe, rozmowy o grach - typowy nastolatek... Kiedy nagle za oknem w sali na trzecim piętrze pojawia się dziwny zamaskowany mężczyzna, który morduje następnie niemal wszystkich w najbliższym otoczeniu, nie szczędząc przy tym także sali. Jedynym ocalałym jest Ganta, który po procesie zostaje skazany na śmierć - za zbrodnię, której wcale nie popełnił. W efekcie trafia do miejsca zwanego Deadman Wonderland – nowoczesnego więzienia, miejsca walk więźniów na śmierć i życie ku uciesze publiczności - niczym w koloseum. Czy przetrwa to piekło?

„Deadman Wonderland” to nietuzinkowy horror. Na początku mamy sporo zagadek i historia zapowiada się wręcz imponująco, ale ostatecznie wszystko kończy się na walkach, tryskającej na wszystkie strony krwi i walających się członkach ciał. Psychopaci stanowią najciekawsze, nawet jeśli zdecydowanie pozbawione głębi, kreacje i są główną podporą całej serii, a mord w ich wydaniu wart jest sprawdzenia. Głównych bohaterowie, tj. Gantę i ochraniającą go tajemniczą dziewczynę, ciężko określić tym mianem, a zakończenie anime wygląda niestety, jakby zostało ucięte w samym środku. Oprawa techniczna i animacje w pełni oddają wyszukane sceny śmierci. Opening również jest całkiem ciekawy, ale to tyle.


Ta seria totalnie mnie zaskoczyła. Jeśli chodzi o tajemniczość czy samą fabułę, twórcy się nie popisali, jednakże bryzgająca hektolitrami na wszystkie strony krew, jakże wymyślne tortury i zatrzęsienie psychopatów spowodowało, że moim zdaniem o tytuł mimo wszystko można zahaczyć.

niedziela, 19 lutego 2017

Recenzja "Code Geass: Nunnally in Wonderland"

Rodzaj produkcji: odcinek OAV
Rok wydania: 2012
Czas trwania: 28 min
Tytuły alternatywne: コードギアス 反逆のルルーシュ ナナリーinワンダーランド
Tytuły powiązane:
    Code Geass Gaiden: Boukoku no Akito
    Code Geass: Hangyaku no Lelouch (manga)
    Code Geass: Hangyaku no Lelouch Picture Drama
    Code Geass: Hangyaku no Lelouch R2 Picture Drama
    Code Geass: Hangyaku no Lelouch R2 Special Edition - Zero Requiem
    Code Geass: Hangyaku no Lelouch Specials
    Code Geass: Hangyaku no Lelouch Special Edition - Black Rebellion
    Code Geass: Hankou no Suzaku (manga)
    Code Geass: Kiseki no Tanjoubi
    Code Geass: Lelouch of the Rebellion
    Code Geass: Lelouch of the Rebellion R2
    Code Geass: Nightmare of Nunnally (manga)
    Code Geass: Shikkoku no Renya (manga)
Gatunki: Komedia
Tagi: Postaci: Anthro; Miejsce: Świat alternatywny

Recenzja
Lelouch wraz z ukochaną siostrą Nunnally odpoczywają pod drzewem. Dziewczyna prosi go, by poczytał jej bajkę, tak jak robił to w przeszłości. Lelouch aktywuje geassa i rozkazuje bohaterom z oryginalnej serii „Code Geass” wystąpić w czytanej przez siebie historii. Tak to rozpoczyna się podróż Nunnally po jakże niezwykłej krainie.


Ta OVA to w zasadzie „Alicja w Krainie Czarów”, oczywiście w wykonaniu postaci z anime „Code Geass”. Jak można się spodziewać, scenariusz zmieniono wedle własnego uznania, lecz zachował się urok tej klasycznej baśni. Ten specyficzny niespełna półgodzinny odcinek OVA utrzymany jest w klimacie zupełnie komediowym i prócz postaci nie ma jakiegokolwiek związku z serią właściwą, „Code Geassem”.

Bohaterów widzimy w bardzo niecodziennych rolach, przy czym typowego dla siebie charakteru nie utracili. Nunnally w roli Alicji, Rivalz jako mysz, Kozuki to królik, a narrator - Lelouch z ciągłymi dygresjami.


Animacja i grafika zostały wykonane różnymi technikami. OVA zostaje nam podana w formie tzw. kinetic novel. W poszczególnych scenach mamy nieco standardowej animacji, a w innych coś a la występ kukiełkowy czy stara gierka RPG. Zarówno tła, jak i postacie, są dopracowane – proporcje, mimika, kolory. Muzyka natomiast to w zasadzie przypomnienie motywów z serii oryginalnej.

Pozycja wyłącznie dla zagorzałych fanów serii, a może raczej: Leloucha.

czwartek, 24 listopada 2016

Recenzja "Narzeczona dla kota"

Rodzaj produkcji: film
Rok wydania: 2002
Czas trwania: 75 min
Tytuły alternatywne:
    Cat Returns
    Neko no Ongaeshi
    猫の恩返し
Tytuły powiązane: Baron: Neko no Danshaku (manga)
Gatunki: Przygodowe
Tagi: Widownia: Kodomo; Postaci: Uczniowie/studenci, Zwierzęta; Miejsce: Japonia, Świat alternatywny; Czas: Współczesność; Inne: Magia 

Recenzja
Główną bohaterką tego filmu słynnego Studia Ghibli jest Haru, z początku zwyczajna uczennica szkoły średniej. Ratuje pewnego dnia życie nieznanemu kotu podczas powrotu ze szkoły. Może nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie to, że kot jej dziękuje i zapewnia o swojej wdzięczności... ludzkim głosem. Wkrótce dziewczyna zostaje odwiedzona przez całe stado mówiących kotów, z Kocim Królem na czele, który dziękuje jej za uratowanie - jak się okazuje - jego syna. Niedługo potem Haru dowiaduje się, że koty z wdzięczności postanawiają wydać ją za mąż - za uratowanego przez nią kociego księcia. I tak rozpoczyna się ta niecodzienna opowieść.


"Narzeczona dla kota" jest jedną z tych produkcji Ghibli, która zabiera widza w magiczny świat. Choć fabuła może nie jest zbyt głęboka, film ogląda się z przyjemnością. Każdy znajdzie tu coś dla siebie - młodsi, którzy otrzymają przecież piękną baśń, jak i starsi, dla których przyjemnością będzie doszukiwanie się różnych smaczków, jakby przeniesionych z naszego świata ludzi.

Animacja jest oczywiście (patrz studio) miła dla oka i sprawia pozytywne wrażenie. Mamy piękne tła – miasto, w którym mieszka główna bohaterka, czy Kraina Kotów są pełne szczegółów.

Muzyka wpada w ucho, jest dopasowana do akcji i charakterystyczna dla produkcji Studia Ghibli, mimo że na stanowisku muzyka nie głównego kompozytora studia, czyli Joe Hisaishiego - tym razem muzyką zajął się mniej znany Yuji Nomi. Piosenka końcowa o tytule "Kaze ni Naru" wykonywana przez Ayano Tsuji to coś wspaniałego.

"Narzeczoną dla kota" mogę polecić każdemu, młodemu czy staremu, jednak widzowie szukający nie wiadomo jakich efektów specjalnych czy wieloznacznej, wielowątkowej fabuły czy też choćby nie lubią kotów (choć o tym chyba nie trzeba wspominać?) – mogą raczej nie być nim zainteresowani. Tylko nie oglądajcie z lektorem, bo wszystko zagłusza...